http://kultusarnie.blogspot.com/http://kultusarnie.blogspot.com/p/o-mnie.html


sobota, 25 lutego 2017

Coś kłuje mnie w serce, czyli "Zabić drozda" Harper Lee

  Hej, hej książkoholicy! Dawnośmy się nie widzieli, co? Właściwie wczorajszy post pisałam dzisiaj, ale skoro mam czas to wolę nadrobić. Tym razem genialny Nightwish w tle, co daje mi siły do działania. Ach, te gitary!

Zabić drozda to kolejna książka z rasizmem Ameryki XX wieku w tle. Po książkach i filmach takich jak Sekretne życie pszczół czy Służące przekonałam się, że ten temat mnie niezwykle interesuje. Zbierałam się, zbierałam, aż się zebrałam po poście Marty z bloga Między wierszami. "Teraz albo nigdy", pomyślałam i zabrałam się za czytanie. Trafiło akurat na mój czytelniczy zastój, ale jednej nocy przeczytałam ponad połowę książki, a to coś znaczy. Bo wiecie, mało rzeczy jest ważniejszych od snu. No, może jedzenie. Iii koty, I filmy. I seriale. I dobre książki... No okej, sporo tego. NIEWAŻNE. Przeczytałam w miarę szybko, musiałam sobie radzić z zawrotami głowy  w samolocie i czytanie okazało się świetnym lekiem. Tylko nie mogłam się skupić... Teraz chyba też nie mogę bo piszę od rzeczy. To teraz DO rzeczy.

 

Akcja rozgrywa się w południowoamerykańskim hrabstwie Maycomb, w latach 30 XX wieku. Tam, w domu Atticusa Fincha, skromne, lecz szczęśliwe życie prowadzi rodzina, której głową jest Atticus właśnie - ceniony adwokat. Jego dzieci, Jem i Jean, zwana Skautem, są typowymi dziećmi - bawią się godzinami w ogrodzie, próbując odkryć tajemnicę mrocznego domu Radleyów. Wszystko jednak zmienia się, gdy ich ojciec postanawia bronić w sądzie młodego Murzyna, który posądzony został o zgwałcenie białej dziewczyny.
Wolałbym, żebyś strzelał do puszek na podwórzu, ale wiem, że będziesz chciał celować do ptaków. Strąć tyle sójek, ile dusza zapragnie, jeśli uda ci się trafić, ale pamiętaj, że grzechem jest zabić drozda
Historia opowiedziana jest narracją pierwszoosobową, prowadzoną przed Skauta. Pierwsza część książki to beztroskie zabawy dzieci, coś jak amerykańskie Bullerbyn. Może dlatego od razu na sercu robi się ciepło, gdy czytamy o wybrykach dzieci pana Fincha. Jednak to dopiero cisza przed burzą.

Wiecie, co porusza w tej książce najbardziej? Jean opowiada historię z perspektywy starszej, być może dorosłej już, kobiety. Mimo to udaje się zachować w opowieści tę dziecinną naiwność i czystość. Już jako dzieci Jem i Skaut muszą nauczyć się, że istnieją źli ludzie. Że świat, w którym każdy okazuje się być kimś zupełnie innym, nie jest sprawiedliwy.
Trudno jest im bowiem zrozumieć, że człowiek, za którego niewinnością przemawiają wszelkie dowody, ma utrudnione życie tylko dlatego, że ma ciemny kolor skóry. Bo słowo białego ma większą wagę, niż jakiekolwiek inne.
Ludzkie sumienie jest jedną z tych rzeczy, które nie poddaje się decyzjom większości
 Bo jest to historia o dorastaniu, poznawaniu niesprawiedliwości świata, rasizmie, rodzinie i przyjaźni. Opowieść o tym, jak wielką wygraną może okazać się przegrana. Atticus dokonał czegoś wielkiego. To odciśnie swoje piętno na przyszłości, która wcale nie będzie tak kolorowa, jak chciałyby tego dzieci.

Nie nazwę tego postu recenzją. Niektórych rzeczy recenzować się nie da. Będzie to moja dyskusja ze światem.
Bo sama jestem tym naiwnym dzieciakiem, który go nie rozumie i wciąż liczy, że kiedyś będzie dobrze. Bo nieważne, ile czasu mija, świat wciąż jest tym samym światem. Bo wolę wierzyć w lepszy świat. Chyba tylko tak mogę go zmienić.
Nie, Jem, mówię ci, że istnieje tylko jedna odmiana ludzi. Ludzie.

piątek, 24 lutego 2017

Czemu małe księgarnie stacjonarne znikają? | Vox Populi #3

  Po długich zmaganiach systemowych, język polski zainstalowany i ustawiony, więc wreszcie mogę wziąć się za pisanie. Jest trzynasta, a ja oprócz zamarynowania kurczaka nic nie zrobiłam... No, nieważne! Stone Sour już gra, więc mogę zabierać się za post.
 
  
Hej, hej, książkoholicy! Jak widzicie, po naprawdę długiej przerwie wraca Vox Populi. Jednak warunki polowe, w jakich się znajduję (piszę na laptopie, ratunku!) pomogły mi dojść do genialnego wniosku. A raczej ułatwienia. No bo trzeba sobie jakoś radzić, nie? Po pierwsze, znika graficzny wykres wyników. Dlaczego? Odpowiedź jest banalniejsza, niż wam się wydaje. NIE CHCE MI SIĘ. Po drugie, pozbywam się tych nagłówków na szarym tle, bo są brzydkie i bez ankiety do niczego nie pasują.
Teraz możemy przejść do rzeczy.

OMÓWIENIE TEMATU

Ostatnimi czasy zauważam, że światem rządzi jakaś dziwna siła, która... zamyka wszystkie księgarnie w okolicy. No dobra, nie wszystkie. Tylko te małe. Te, do których chodziłam jako dziecko z podstawówki. Niektóre z nich zmieniły się po prostu w sklep z podręcznikami, papierami i innymi kredkami. Coraz więcej dowiadywałam się o znikaniu sklepów w innych miastach, wiedziałam więc, że to już poważny problem. Długo zastanawiałam się, co jest głównym czynnikiem ich likwidacji. Postanowiłam więc spytać książkoholików.

WYNIKI ANKIET

Pytanie zadałam na czterech grupach okołoksiążkowych. Brzmiało ono tak: Co jest głównym powodem zamykania księgarni stacjonarnych? A oto wyniki:

Zbyt wysokie ceny   58,4%
Przewaga księgarni sieciowych (typu Empik, Matras)   19,7%
Mnogość księgarni internetowych   13,4%
Nie zauważam takiego problemu   3,8%
Coraz większa popularność e-booków   2,7%
Mały asortyment   1%
Duża dostępność książek używanych 1%

ANALIZA

Wnioski z tej ankiety są bardzo proste, ale pamiętajmy, że ten przypadek to łańcuch przyczynowo-skutkowy.
Większość stwierdziła, że księgarnie zamykane są z powodu wysokich cen. Co naturalnie wiąże się zarówno z sieciowymi sklepami jak i tymi internetowymi, które z dnia na dzień zyskują coraz większą popularność. Bo nie dość, że paczka przychodzi pod same drzwi, to na dodatek mamy tam do czynienia z cenami o 50%, często nawet 70% mniejszymi. Przedstawię wam też jeden komentarz, który świetnie sytuację obrazuje:
Ja np. wolę sieciówki typu empik czy matras, bo mój rytuał kupowania książek wygląda następująco: wybieram tytuł, sprawdzam po ile jest, i czy jest dostępny od ręki w księgarni (te dwie sieciówki mają taką opcję na swojej stronie internetowej). Nie za bardzo lubię iść do normalnej księgarni i szperać i szukać książki i nie daj Boże dowiedzieć się że jej tam nie ma. Strata czasu dla mnie. W sieciówkach wiem co gdzie jest i za ile.

Ankiety miały wybór jednorazowy (oprócz jednej, nie mogłam tego później zmienić), dlatego nie dziwię się niskiej pozycji dotyczącej na przykład e-booków, bo to dalej temat w świecie książkowym... kontrowersyjny. Ale o tym innym razem. Jestem pewna, że gdyby można było wybrać kilka opcji, wszystkie czynniki miałyby podobną ilość głosów. Jedyne, co mnie naprawdę dziwi, to prawie 4% osób, które tego problemu nie widzą. Powiem całkiem szczerze - zazdroszczę wam. Bo oznacza to zapewne, że w waszej okolicy zostają nawet te mniejsze księgarnie, co jest super, bo ja uwielbiam ich klimat.

Wychodzi więc na to, że ze znikaniem księgarni musimy się pogodzić. Muszą sobie jakoś na rynku poradzić, co nie jest proste w erze dyskontów książkowych i ogólnego "lenistwa", co wcale nie jest złe, bo technologia ma nam służyć, więc jeśli tylko możemy się trochę polenić, to to róbmy. Ja jednak uważam, że nic nie zastąpi klimatu malutkiej księgarni, gdzie każda książka ma inny zapach, a pani przy kasie zawsze chętnie porozmawia i doradzi, czasem poczęstuje herbatą. Bądźmy świadomi tego, że niedługo znikną wszystkie księgarnie, bo ludzie zamawiać książki będą wyłącznie online i czytać tylko na małych, e-papierowych ekranach. Trzymam kciuki, by nie stało się to szybko, bo - jak kocham technologię - lubię łazić po Empiku i dotykać każdej pięknej okładki.


Co sądzicie o wynikach? I piszcie koniecznie, czy wasza ulubiona, lokalna księgarnia stoi na swoim miejscu. Bo jeśli tak, jesteście szcześciarzami!


wtorek, 7 lutego 2017

AKTUALIZACJA SERIALOWA 2017

 Hej, hej serialoholicy!
Dawno się nie widzieliśmy, co? Dzisiaj nadszedł ten dzień, w którym - naładowana monsterkiem i śmietanowymi pringlesami - zaktualizuję nieco moją serialową listę. No, nie do końca, bo to nie będzie typowe Top 5, a raczej serialowy przegląd mojej ostatniej części życia, która NAPRAWDĘ minęła w większości na oglądaniu seriali. Jakich? Zaraz się dowiecie.

Po pierwsze, odkryłam wreszcie zbawienną moc Netflixa, do którego nie mogłam przywyknąć, a teraz jest moim przyjacielem, którego zabieram mojej siostrze, która za niego płaci. Ale to nic, było miejsce to się zmieściłam. NIE OCENIAJCIE MNIE!

Zacznijmy od seriali, do których wróciłam dosłownie po latach. To było tak, jak z tymi znajomymi, do których piszesz na Facebooku, gdy nie masz z kim wyjść na piwo, bo twoi jedyni przyjaciele robią sobie przerwę od alkoholu. Do rzeczy.

House, M.D.


Chyba każdy choć raz w życiu oglądał House'a. Zgaduję, że w takich okolicznościach jak ja, czyli gdzieś pomiędzy bajkami, Kiepskimi czy innymi serialami, które oglądaliśmy 10 lat temu. Nic nie rozumieliśmy, ale było w sumie śmieszne. Pewnego wieczoru, gdy szczęście życiowe na jakieś kilka minut mnie opuściło, postanowiłam sobie ten serial włączyć, żeby się pośmiać. I po dwóch sezonach (nawet nie zauważyłam, że już w sumie prawie południe następnego dnia) okazuje się, że ten serial ma jednak fabułę i jako dziecko robiło się głupotę oglądając co szósty odcinek. Wciągnęłam się, Hugh Laurie oczywiście bezbłędny (a jaki przystojny!), choć i tak kocham go głównie za genialny cover "Hallelujah I love her so" Charlesa. Serial idealny na każdą porę dnia i nocy.

Gossip Girl


Nikt mnie nigdy nie podejrzewa o choćby znanie tytułu tego serialu. Kompletnie nie rozumiem czemu. Zawsze kręcił mnie świat amerykańskich nastolatków, choć nie potrafię tego wyjaśnić. Nie zazdroszczę im, wręcz współczuję. Może po prostu lubię się śmiać z ludzi, którzy są pewni, że mają wszystko, a w głębi serca są nieszczęśliwi. Znowu odchodzę od tematu. To serial o bogactwie, ale i przyjaźni, miłości i rodzinie. Taka Moda na Sukces tylko u nastolatków. I jest w tym coś fascynującego, coś, co sprawia, że wynajdujesz sobie pupilka i kibicujesz mu przez resztę serialu.

Dobra, przechodzimy do kontynuacji i nowości. I... chyba muszę pisać krócej. Oczami wyobraźni widzę część was śpiącą na klawiaturach.

House of Cards


Moja ulubiona serialowa rodzinka, czyli Frank i Claire Uderwoodowie. Brutalni, bezkompromisowi i nieprzewidywalni. Ramię w ramię dążący do najwyższej możliwej władzy. Ale droga jest kręta i pełna niewygodnych przeciwników. Na dodatek małżeństwo nie jest tworem doskonałym. Czy ucierpi na tym zabójcza koalicja Underwoodów? Możecie być pewni, że amerykański świat polityki i intryg wciągnie was i nie wypuści do czasu, gdy Frank wam pozwoli.

Designated Survivor 


Kolejny serial polityczny, który HOC nie dorasta do pięt, co nie znaczy, że nie nie jest świetny. Kirkman nie jest tak charyzmatycznym prezydentem co Frank, za to kompletnie innym. Szuka rozwiązań idealnych, w których nikt nie ucierpi. Każdego dnia jednak uczy się, że świat polityki wymaga czasem podstępu. Każdy ma jakiś sekret, a gdy go poznasz, stajesz się jego właścicielem. Na dodatek trzeba rozwiązać sprawę zamachu, w którym zginął prezydent wraz z całym Gabinetem. Oprócz jednego kongresmana. Wiecie już pewnie, jak bardzo kocham seriale polityczne i politykę w ogóle. Czekam więc z niecierpliwością na drugi sezon, nie mogąc się doczekać kolejnych tajemnic polityki i rozwiązania zagadki morderstwa.

 Lemony Snicket's A Series of Unfortunate Events


Filmweb klasyfikuje go jako film familijny przygodowy. Ja zaryzykowałabym stwierdzeniem, że mamy do czynienia ze świetną czarną komedią. W każdym razie - nie dawałabym tego do obejrzenia nawet dzieciom znienawidzonej byłej sąsiadki (pozdrowienia dla tej głupiej blondyny). Chociaż...
Historia trójki dzieci, których rodzice giną w pożarze zostawiając im [dzeciom] jedynie ogromny majątek. Violet, Klaus i Sunny trafiają pod opiekę Hrabiego Olafa - niespełnionego aktora, który pragnie zgarnąć ich spadek. Całą historię opowiada Leony Snicket, którego GENIALNIE kreuje Patrick Warburton. No po prostu stworzył moją ulubioną postać w całym serialu i czekam tylko na jego anegdoty i historie. Poza tym, czołówka serialu jest moją ulubioną! Posłuchajcie jej koniecznie, bo jest cudna!


Na dziś to wszystko, bo kolejna część czytelników nabiła guza na czole. Nie pisałam o takich oczywistościach jak Wikingowie, bo ci znaleźli się w moim zestawieniu Top 5 seriali, które również muszę zaktualizować, bo wstyd mi, gdy na nie patrzę. No, to polecam zapoznać się z każdym z tych seriali, a nuż okaże się, że i wam się spodoba!
Hejka!